Zima oficjalnie nadeszła! Pewnie niektórzy twierdzą, że zima przyszła pod koniec grudnia wraz z przesileniem zimowym, ale z całym szacunkiem się nie zgadzam.
w naszym domu zima przybywa na pasie jazdy naszej lokalnej apteki CVS, gdy tylko farmaceuta wręczy mi jasnoróżową butelkę amoksycyliny i plastikowy dozownik łyżki. Zima nadeszła w zeszły czwartek.
kiedy siedziałem na pasie jazdy, zauważyłem nowy napis zdobiący okno w CVS. Teraz naprawdę nie mam pojęcia, jak długo znak został przyklejony do okna, ponieważ mam tendencję do ignorowania mojego otoczenia w aptece drive-thru. Zwykle siedzę w moim mini-vanie zarazków i chorób i martwię się o koszty naszych leków na receptę. Kiedy farmaceuta poda mi rzeczywistą sumę, często muszę prosić ją o powtarzanie moich kosztów z kieszeni w kółko, aż będę w stanie zrozumieć kwotę dolara i pogodzić tę kwotę z absurdalnym kosztem naszego miesięcznego rachunku za ubezpieczenie zdrowotne.
ale nie w ostatni czwartek. Opierając się na wcześniejszych doświadczeniach, byłem już świadomy, że amoksycylina jest w magicznej kategorii Ubezpieczenia i będzie kosztować mnie tylko $10. Mogę się zrelaksować. Podkręciłem muzykę bubble-gum pop, która z pewnością uzupełniłaby lekarstwo o Smaku bubble-gum, i zbadałem moje otoczenie. I wtedy zobaczyłem ten nowy dla mnie znak. Był jaskrawo zabarwiony ze zdjęciami owoców tańczących na brzegach i z dumą reklamował, że rodzice mogą dodawać nowe” przyjazne dzieciom ” smaki do medycyny swojego dziecka.
czy naprawdę powinniśmy dodawać do leków smaki „przyjazne dzieciom”? Zaledwie 30 minut wcześniej moje chore dziecko zapytało pediatrę, czy dostanie dobre różowe lekarstwo, czy obrzydliwe. W tym czasie doktor i ja tylko śmialiśmy się z jego pytania i oddalaliśmy je. Patrząc na znak CV, zacząłem się martwić.
czy jako rodzice chcemy, aby nasze dzieci cieszyły się przyjmowaniem leków? Powinniśmy ich wychować na znawców medycyny? „O nie, Johnny! Winogrono to smak naszych rodziców! Naprawdę musisz spróbować mango!”
czy nie powinniśmy chcieć, aby ich lekarstwo smakowało jak nikczemny Zielony Nyquil?
czy medycyna dziecięca stanie się nowym lekiem? Czy stworzymy epidemię małych dzieci zmieniających kubki na Sipper w osiedlowych grupach zabaw i ośrodkach opieki dziennej w nadziei na złapanie choroby?
jako maluch z końca lat 70-tych i dożywotni fan/rekonwalescencji uzależniony od witamin Flintstone ’ a, zdaję sobie sprawę, że z pewnością nie jest to nowa koncepcja. Moja matka co roku opowiada o tym, jak w wieku 24 miesięcy wspiąłem się na blat kuchenny, usiadłem na naszej zielonej lodówce z awokado, zerwałem nakrętkę zabezpieczającą przed dziećmi i zjadłem całą butelkę witamin Flintstone ’ a.
pewnie, już w dzieciństwie zdałem sobie sprawę, że nic nie może przebić pary kamyków witamin popijanych lodowatą, jasnoróżową amoksycyliną, która nawet w moim dzieciństwie była eliksirem bogów. Ale również wyraźnie pamiętam, że wymiotowałem zapachem i smakiem naprawdę paskudnych leków. O ile nie mogłem zobaczyć jasnoróżowego płynu, skaleczyłem się na wzmiankę o medycynie. Czy ten poziom obrzydzenia nie powinien być tym, czego pragniemy od medycyny naszych dzieci?
wolałabym krokodyla-siłować się z dzieckiem, otwierać mu usta i wyciskać strzykawkę z lekiem w policzek, a potem martwić się, że moje dziecko skradnie się jak mały ninja w środku nocy i wypije butelki leków na receptę.
przyznam, że pomysł dziecka, które tak dławi się obrzydliwymi lekami, że wymiotuje, nie podoba mi się, zwłaszcza, że jestem rodzicem, który nieuchronnie wymiotuje z dzieckiem i pogarsza sytuację 100 razy. Zastanawiam się jednak, jakie będą niezamierzone konsekwencje dodania smaków „przyjaznych dzieciom”.
czy dodałbyś aromat do lekarstwa swojego dziecka? Próbowałeś już tego dla swojego dziecka? Jak zareagował? Potajemnie posmakowałeś? Bądź szczery-bo wiesz, że bym się zakradł!
nie przegap kolejnego wpisu na blogu w mojej niezbyt niesamowitej podróży. Wpisz swój adres e-mail w polu i kliknij przycisk „Utwórz subskrypcję”. Moja lista jest całkowicie wolna od spamu i możesz zrezygnować w dowolnym momencie.
zapraszam na Twittera i polub stronę Rodzicielstwo bez spadochronu na Facebooku.